Jedno serce dwa oblicza. Nie ujrzysz tego którego zapragniesz a te na które zasłużysz.
Kim jestem teraz ? Nie wiem. Gdyby ktoś zapytał kim byłem kiedyś odpowiedziałbym bez problemu. Normalnym nastolatkiem, który oprócz
nauki miał problemy z rodzicami i przyjaciółmi. Jednak jeden wypadek
wszystko zmienił. Dzień zaczynający się jak każdy inny był moim ostatnim
dniem. Pamiętam jak szedłem do szkoły, w której spotkałem swoich
przyjaciół. Gdybym wiedział, że widzę ich wtedy ostatni raz, wszystko
zrobiłbym inaczej!Pamiętam ich twarze, roześmiane, radosne, z każdym dniem zacierające się w cień. Test z angielskiego. Morderczy trening z którego wracałem. Wszystko zaczęło się tak niewinnie... Szedłem chodnikiem który
oświetlało jedynie blade światło dochodzące z latarni umieszczonych
dobre 10 metrów od siebie. Z jednej strony las z drugiej droga, nic nie
okazywało znaków tragedii która miała rozegrać się za parę chwil.
Gdy
usłyszałem huk, było już za późno. Czułem przy piersi zimną lufę
pistoletu, a moja koszula zaczęła coraz bardziej nasiąkać ciepłą cieczą.
Upadłem na ziemię, nie mogłem zobaczyć swojego przeciwnika jednak
czułem, że to on od paru tygodni prześladował mnie, a teraz zaatakował.
Poczułem jak odwraca mnie na plecy. Piekący ból w klatce piersiowej
uniemożliwiał mi oddech. A mroczki które pojawiały mi się przed oczami nie dopuszczały do mojego mózgu żadnych bardziej wyraźnych konturów
postaci która pochylała się nade mną. Jedyną rzeczą którą byłem w stanie
dostrzec to jego oczy. Świecące żółcią, przepełnione nienawiścią i
głodem oczy, które patrzyły się na mnie niczym na obiad.
-Ostatnia
sztuka- Usłyszałem niski pomruk który raczej przypominał wark
zwierzęcia niż jakikolwiek odgłos który umiał wydać człowiek po czym
zapadłem się w ciemność. Nie czułem już bólu, nic nie mogłem dojrzeć,
ani dosłyszeć. Pływałem w ciemności, nie mogąc wykonać żadnego ruchu
mogłem być tylko kierowany przez prąd który pchał mnie wciąż dalej i
dalej. Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę z tego jak duży błąd popełniłem
gdy spojrzałem w jego oczy które gdzieś w oddali wciąż wpatrywały się
we mnie ...
Teraz siedzę tutaj, naprzeciwko innych ...
Kiedyś ludzi teraz potworów. -W każdym drzemie potwór, my tylko
pozwoliliśmy wam ujrzeć waszą prawdziwą stronę- Do teraz pamiętam słowa
starca, który wypowiedział je dotykając moją pierś krańcem kija. Wtedy
nie wiedziałem co one oznaczają, aż do teraz. Dopiero gdy stanąłem
pomiędzy innymi zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo każdy z nas był
bezduszny i ... straszny. Z upływem lat jednak musiałem do tego
przywyknąć, poza tym życiem nie miałbym innego. Nieśmiertelny, demon,
potwór, monstrum tak określili by nas ci co żyli na ziemi. Jednak nawet w
ich sercach mieszkał jeden z nich ...
Z upływem lat zapomniałem
nawet jak to jest być człowiekiem. Mieć własną wolę, duszę, wolność.
Tutaj wszyscy musieli być podporządkowani tym którzy byli powyżej nas.
Anioły i diabły a my jako potępieni. Prawie każdy miał wybór. Czemu
prawie ? Niektórym potępionym udało się zejść z powrotem na ziemię,
jednak jedyne co mogli tam zrobić to zabijać. Gdy się o tym dowiedziałem
przypomniałem sobie oczy. Nie okazujące niczego więcej od nienawiści i chęci mordu. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego co dokładnie
mi się stało, i dlaczego nie dano mi prawa wyboru nad miejscem gdzie
mogłem żyć przez następne tysiąc lat ...
Jest to prolog opka. Stworzony aby połapać się w dalszej części fabuły. Opko zacznę publikować gdy zapiszę co najmniej z 10-13 rozdziałów z około 30-40
Mam nadzieję, że jego klimat przypadnie wam do gustu.